Rozdział 11

Robert był zły, że Katia go tak olała. „Jak ona śmiała?!” - pomyślał. - „Ta jej kochana siostrzyczka w ogóle nawet jej nie odwiedzała!!! Przecież to ja zawsze byłem przy niej, pomagałem jej w tych jej szalonych pomysłach, pomimo że byłem im przeciwny. I to wszystko po to, żeby wreszcie zrozumiała, że…” - Robert zszokowany przerwał układanie swojej trochę nudnawej przemowy myślowej, bo nie wiedziała właściwie, co myśleć… No, bo, co ona miała niby zrozumieć… Chociaż tak naprawdę to w sumie jednak był świadom swojego głównego powodu, dla którego to robił. Nie potrafił jednakże sam przed sobą się przyznać. Rzeczywiście Gabriela dostrzegła na pierwszy rzut oka, to, czego Katia nie dostrzegła przez tyle lat… A może jednak to dostrzegła… tylko nie chciała tego przyjąć do świadomości. Byli w końcu z Robertem takimi świetnymi przyjaciółmi przez tyle długich lat… Jednakże dla Roberta Katia była kimś więcej niż zwykłą przyjaciółką… Kimś o wiele, wiele ważniejszym dla jego serca. Tak już w sumie było od pół roku. Niestety chłopak pomimo swego 16-nastoletniego wieku nie miał odwagi się przyznać przed dziewczyną. Bał się odtrącenia… Ten, który niczego się nie bał… Okazało się, że jednak było inaczej.


***

Po jakiejś godzinie Robert zaczął się martwić o swoją przyjaciółkę. Zdenerwowany poszedł na plaże. Gdy przyjrzał się dokładnie morzu w oddali dostrzegł pewną kropkę niepasującą do reszty. Trochę przestraszony wzbił się w powietrze przemieniony w sokoła. Dawniej musiałby, co najmniej dotknąć ptaka, (co bynajmniej nie byłoby za bezpieczne), ale teraz potrafił wyciągnąć energię ze zwierzęcia nawet oddalonego o tysiące kilometrów. Po kilku minutach dostrzegł w wodzie zarys ciała. Z duszą na ramieniu obniżył lot. Dzięki sokolemu wzrokowi prawie od razu rozpoznał Katię. Przerażony zleciał w dół i przemienił się z powrotem w człowieka. Musiał odholować dziewczynę do brzegu, bo ku jego rozpaczy była nieprzytomna. Jej ciało pływało w Morzu Bałtyckim do połowy zanurzone w wodzie. Dzięki Bogu miał siły za dziesięciu rosłych chłopa, nawet nie będąc zamienionym w zwierzę. Co prawda, cała operacja zajęła mu pełen kwadrans, ale zrobił to kosztem braku zadrapań i śladów zębów na ciele dziewczyny. Na całe szczęście Katia oddychała, ale była chorobliwie blada i lodowata oraz wstrząsały nią pojedyncze dreszcze. Nie tracąc czasu zabrał ją do domku i położył na jej łóżku. Następnie opatulił ją kocem i poszedł zagotować wodę w czajniku. Potem zabrał się za szukanie ręczników. Nie mógł ich znaleźć. W końcu się okazało, że wisiały na suszarce. Akurat woda się zagotowała, więc wlał ją do miski, żeby się trochę przestudziła. Zniecierpliwiony czekaniem, pobiegł do Katii i zbadał jej puls. Był zadziwiająco szybki. Ku swojemu przerażeniu zauważył także, że dziewczyna oddychała z coraz większym wysiłkiem. Nie wiedział, co robić. Zdesperowany, z bezradności zaczął jej robić ciepłe okłady, aby chociaż spróbować unormować jej temperaturę. Po chwili jednak zrozumiał, że nie za wiele da to dziewczynie. Nieoczekiwanie przyszedł mu do głowy pomysł, aby zrobić jej gorącą kąpiel. Poleciał prędko do łazienki, z bólem serca zostawiając przyjaciółkę samą. Odkręcił pospiesznie kurek, który był przy ich całkiem sporej wannie. Kiedy wrócił do Katii z rozżaleniem stwierdził, że jej nawet wcześniej nie wytarł. Ale w sumie nie miało to w końcu większego znaczenia. W pewnym momencie zaskoczyła go dziwna cisza. Oczywiście słyszał lecącą wodę, ale oprócz tego, swojego oddechu i bicia serca nie słyszał nic. Dopiero po sekundzie zrozumiał, że to dziewczyna przestała nagle oddychać. Jej serce biło, co obudziło w nim promyk nadziei. Przez minutę, która mogła kosztować Katię życiem, zbierał się na odwagę, aby użyć sztucznego oddychania, czyli metody… usta-usta. Kiedyś pocałowanie dziewczyny było jego największym marzeniem, ale w tamtym momencie jedynym sposobem ratunku, jaki mu przychodził do głowy. Odchylił jej głowę do tyłu, jedną ręką chwycił ją za żuchwę, drugą położył jej na czole jednocześnie zatykając jej nos. Po chwili niepewności, która na szczęście trwała bardzo krótko, przyłożył swoje usta do ust dziewczyny. Nim jednak zdążył wdmuchnąć jej powietrze, jak porażony prądem od niej odskoczył, bo właściwie chyba naprawdę poraził go prąd… Kiedy spojrzał na Katię, miała szeroko otworzone oczy i wpatrywała się w niego z oszołomieniem wypisanym na twarzy.
- Ccc…co ty właśnie zzz…zrobiłeś? - wyjąkała przy okazji wypluwając trochę wody.
- Eee… - Chłopak nie mógł wyjść z szoku.
- Czy ty mnie właśnie pocałowałeś? - spytała się już pewniejszym tonem z nutą ostrości w głosie.
- Aaa…ale ja chciałem ci ratować życie! - wykrzyknął chłopak przestraszony.
- Co ty gadasz?! Nie wymigasz się! Jak śmiałeś?! - pretensjonalnie wrzasnęła. Odruchowo włożyła dłonie we włosy. Zdziwiona złapała jeden kosmyk biorąc go przed swoje oczy.
- Dlaczego mam mokre włosy? - spytała się.
- Ty nic nie pamiętasz?
- Pamiętam, że mnie pocałowałeś! - podniosła znowu głos.
- No dobra. Ale pamiętasz chociaż wizytę swojej siostry? - Robert bardzo się zdziwił.
- Ja mam siostrę?! - Gdy to rzekła, chłopak był już naprawdę przerażony.
- Wiesz kim jestem? - zadał jej po chwili niepewnie pytanie.
- Zastanawiałam się nad tym. Nie pamiętam twojego imienia, ale pomyślałam sobie, że jeśli nie jesteś całkowicie bezczelny…, to … może jesteś moim chłopakiem? - ostatnie słowo przekształciła w pytanie wprawiając chłopaka w osłupienie. - Powiedz, że tak. Bbb…bo widzisz… - urwała. - Naprawdę strasznie mi się podobasz! - wypaliła bez większego namysłu. Takie coś nie było podobne do Katii. Ona nigdy mu nawet nie powiedziała, że jest według niej przystojny, a już dopiero coś takiego!
- Jeśli tak, to mógłbyś mnie pocałować jeszcze raz… Tak nagle ode mnie odskoczyłeś, a całkiem mi się to podobało. - Robertowi zabrakło mowy. „Boże, co to ma być?!” - pomyślał.
- Nnn…nie teraz, OK.? - wyjąkał.
- Jasne - dziewczyna zmarszczyła brwi. - A powiesz mi w końcu, jak masz na imię… i może przy okazji, jak ja się nazywam? - spytała się sekundę później.
- Mam na imię Robert…
- Piękne imię! - przerwała mu Katia.
- A ty jesteś Katia Aqua - kontynuował chłopak nie zważając na słowa dziewczyny.
- Kaaa…tiaaa…, naprawdę? To takie nudne imię. Wolałabym… np. Kunegunda! - Robertowi nie podobało się to, co mówiła dziewczyna. Według niego „Katia” to było najcudowniejsze imię na świecie. To dlatego, że należało do jego ukochanej… Nie był jednak pewien, czy ta dziewczyna jest tą samą osobą, co dawniej…
- Według mnie to imię jest naprawdę ładne - podzielił się z nią swoją opinią.
- Żartowałam. Jeśli tobie się podoba, to mi też, mój ukochany… - Ostatnie słowa powiedziała tak bezmyślnie, że chłopakowi prawie stanęło serce. - To mnie w końcu pocałujesz? Bo się zdenerwuję!
- No dobra. - Chłopak się bał tej dziewczyny, która była w ciele jego przyjaciółki. Wolał nie wiedzieć, co się stanie, jak się zdenerwuje. Gdy się do niej zbliżył, ona wstała z łóżka i zarzuciła mu przerażająco gorące ramiona na szyję.
- Nie masz przypadkiem gorączki? - wyszeptał, gdy ich usta przybliżały się do siebie.
- Nie gadaj, tylko całuj - odszeptała dziewczyna lekko zniecierpliwionym tonem. Gdy jej wargi były tuż, tuż, Robert stracił odwagę… albo raczej jej nabrał i w ostatniej chwili odwrócił głowę tak, że gorące usta dziewczyny musnęły jego policzek. W tym momencie obydwoje przeszedł dreszcz.
- Ccc…co to było? - spytała się chłopak.
- A co to mnie obchodzi?! Dlaczego odwróciłeś głowę?! - Katia, a tak naprawdę: inna dziewczyna w jej ciele, wyglądała na rozwścieczoną. Robert mimo wszystko nie miał zamiaru jej odpowiadać. No, w każdym razie, nie zgodnie z prawdą. Właściwie powód był prosty. Mianowicie chłopak uznał to za coś w rodzaju zdrady wobec prawdziwej Katii. „Przecież wy nawet nie byliście razem” - szepnął mu zdradliwy głosik w głowie. Robert chciał go uciszyć, ale on kontynuował: „Teraz masz szansę. Ona chce być z tobą.” - W umyśle chłopaka pojawiły się wątpliwości, a głosik, jakby uszczęśliwiony swoim częściowym zwycięstwem, nie przestawał: „To przecież ona. Wygląda tak samo, mówi tak samo. Jedyne, co się zmieniło to to, że zaczęła cię pragnąć…” - Te słowa jednak utwierdziły Roberta w jego przekonaniu. - „Ja znam moją Katię! To nie może być ona!” - uciszył w końcu głosik pochodzący z jego podświadomości. Zrozumiał, że nie zależy mu na tym, żeby przyjaciółka go kochała. W tamtej chwili zależało mu jedynie, aby wróciła. Kiedy otrząsnął się z zamyślenia, przeraził się. Dziewczyna zniknęła. Obiegł prędko cały domek, lecz nigdzie jej nie było. Bez zastanowienia wyskoczył na dwór i przemienił się wilka (tego samego, co wcześniej przed Katią). Pomimo nachodzącej myśli na jego umysł o cudownym śmiechu dziewczyny, skupił się na wsłuchiwaniu się w otoczenie. Już po sekundzie usłyszał pospieszne kroki. Bez większego namysłu pobiegł w tamtą stronę. Chwilę później już siedziała na dziewczynie, która zaczęła się drzeć w niebogłosy:
- Aaaaa…!!! Robert, ratuj!!! - Chłopak prędko przemienił się z powrotem w człowieka ciągle będąc na dziewczynie, która, ku jego zaskoczeniu, z błyskiem w oku powiedziała do niego:
- Uuu… Ależ ty zaborczy… - Robert prawie nie wybuchnął histerycznym śmiechem. „Wariatka” - pomyślał.
- Fajny z ciebie futrzak. Umiesz się zamienić w coś jeszcze? - dodała po chwili.
- Taaa…k. W prawie każde zwierzę, o ile nie jest za daleko - odpowiedział bezmyślnie.
- A w smoka? - wyrwało się dziewczynie.
- Odbiło ci, czy jak? Smoki już dawno wyginęły…
- Czy ty mnie obrażasz? - W tonie dziewczyny było słychać złość. „Co z nią? Katia nigdy nie czepiała się takich rzeczy…” - naszły te słowa na jego myśli. „Ale to nie jest Katia!” - skarcił się w duchu moment później.
- Ech… Nie ważne… A mógłbyś mi przynajmniej powiedzieć, dlaczego wciąż bujasz w obłokach? - „Chociaż to zostało z jej dawnego charakteru, mimo iż za tym nie przepadałem” - znów Robert zaczął „bujać w obłokach”, gdyż dawna Katia też lubiła wszystko wiedzieć.
- Zejdź w końcu ze mnie, bo ciało zaczyna mi już cierpnąć! Ważysz chyba z tonę! - krzyknęła nagle dziewczyna. Chłopak sobie uświadomił, że wciąż na niej siedzi. Czym prędzej wstał, gdyż bał się, ze może sobie ona jeszcze coś o nim pomyśleć…
- Zawsze taki jesteś? Dziwię się, że nie zerwałam z tobą do tej pory… - urwała źle interpretując jego wieloznaczną minę. - Nie bój się, nie zrywam z tobą! - zaczęła go zapewniać. Chłopak miał już dosyć. Ale co mógł poradzić? Nie mógł jej przecież zostawić samej, bo jeszcze zrobiłaby coś głupiego. Po kimś takim można się spodziewać wszystkiego…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz