Rozdział 13

Robertowi śniła się woda. Właściwie to woda, która wszystko zalewała. Co najzabawniejsze, ta woda lała się z kranów w ich domu. Wszystko było w niej zanurzone. Sen się w końcu skończył tym, że chłopak się w niej utopił, po czym od razu się obudził. Nie wiedział tylko, dlaczego ciągle słyszy cieknącą wodę. Dopiero gdy otworzył oczy i uniósł głowę ponad głowę dziewczyny, uświadomił sobie, że ciągle nie zakręcił kurka przy wannie. Prędko wstał nie zważając na protestacyjne krzyki nagle zbudzonej dziewczyny i pobiegł do łazienki. Cała podłoga była mokra, mimo iż wszystko jednak nie tonęło, jak w jego śnie. Pospiesznie zakręcił kurek i odetkał odpływ. Wanna przepełniła się w pełni, więc zaczęło się z niej wylewać. Bardzo dużo wody wsiąknęło w puchaty dywan w łazience, dzięki czemu gdzie indziej nie było aż tak mokro. Katia już się całkowicie przebudziła i siedziała sobie po turecku na łóżku, kiedy wrócił do swojego pokoju. Przypomniał sobie, że dawniej dziewczyna, tak dla zabawy, czasami napełniała wannę i w kilka sekund sprawiała, że cała woda wyparowywała. Nie był pewien, czy po utracie pamięci, nadal będzie to potrafiła, ale musiał spróbować. Po pierwsze nie chciało mu się wycierać podłogi, a po drugie może by mu się udało odzyskać jakąś część starej Katii.
- Skarbie… - zaczął chcąc ją udobruchać, mimo iż prawie zakrztusił się tym słowem.
- Słucham, mój Roberciku - odpowiedziała lekkim tonem.
- Wiesz o tym, że potrafisz panować nad żywiołem wody? - spytał się ostrożnie.
- Naprawdę? Extra! Ale na czy polega ta moja moc? - Dziewczyna wyglądała na bardzo zaabsorbowaną.
- Mogłabyś na przykład sprawić, żeby podłoga w jedną sekundę wyschła. Może chciałabyś spróbować?
- OK. - zgodziła się. Przyjrzała się podłodze i po chwili się spytała:
- Ale jak mam to zrobić?
- Yyy… - Robert nie był pewien, co powiedzieć. Zastanawiał się przez moment, po czym stwierdził, że moc Katii była pewnie podobna do jego. Wystarczyło oczyścić umysł i bardzo mocno skupić się na swoim celu. Następnie trzeba było znaleźć połączenie, w jego przypadku ze zwierzęciem, w które chciał się zmienić, ale u Katii zapewne z wodą. Jemu pierwsze przemiany wychodziły dopiero po godzinach skupienia, gdyż nie potrafił się należycie skupić. Przy okazji początkujący musieli, co według niego było strasznie obrzydliwe, napić się krwi zwierzyny i przy okazji także jej dotykać, żeby złapać z nią lepsze połączenie. Potem wystarczył tylko dotyk, następnie kontakt z chociażby pojedynczymi kępkami sierści (oczywiście zwierzę musiało żyć i być w pobliżu). Gdy ktoś był już trochę bardziej doświadczony, wystarczyła mu obecność w niedużej odległości od zwierzęcia. Z biegiem czasu można było zwiększać tą odległość. Chłopak był na takim poziomie, że większość zmiennokształtnych w jego wieku mogłaby mu pozazdrościć. Niektóre osoby nawet do końca życia musieli mieć zwierzaka najwyżej oddalonego od siebie na 200 - 300 metrów. On miał jednak nadzwyczajnie duże zdolności, że jego rodzice… Robert na myśl o nich się otrząsnął i wrócił do rzeczywistości.
- Najlepiej na początek zejdź z łóżka i dotknij dłonią wody… - zaczął.
- A mogę stopą? - przerwała mu na chwilę dziewczyna.
- Jak chcesz… - odparł obojętnie. Gdy dziewczyna już położyła stopę na mokrej podłodze, kontynuował:
- Teraz skup się na wodzie, złap z nią kontakt… Najłatwiej ci będzie, jak oczyścisz umysł ze wszystkich innych myśli… - urwał zaskoczony, gdyż dziewczyna dziwnie się na niego spojrzała. - O co chodzi?
- Ale jak mam opróżnić swoją głowę, jeśli ty tu będziesz stał? - spytała się. Robert nie rozumiał, jaki związek ma z tym wszystkim jego obecność. Dziewczyna widząc zdezorientowaną minę chłopaka, roześmiała się wprawiając go przy tym w osłupienie.
- Oj… Kotku, ty nie rozumiesz, że twój oszałamiający wygląd rozprasza moją uwagę? - zadała mu pytanie retoryczne nadal roześmiana. Chłopak otworzył szeroko oczy. Dopiero po chwili sobie przypomniał, że ta dziewczyna jest zupełnie inna…
- Niech ci będzie. Pójdę sobie do kuchni - rzekł w końcu. - Najpierw ci jednak podam dalsze instrukcje, OK.?
- Yhm… - mruknęła dziewczyna na wyraz pozwolenia.
- Więc jak już złapiesz kontakt z wodą, to musisz skoncentrować się nad swoim głównym celem, czyli jej wyparowaniem. To wszystko - skończył.
- Zrozumiałam… Mógłbyś więc teraz wyjść? - Wskazała mu drzwi. Robert skinął głową i udał się do kuchni. Usiadł na parapecie i wyjrzał przez okno. Rozciągał się przed nim widok na las. Zaczął wspominać chwile, które spędził w nim z Katią… Z zamyślenia wyrwał go głos dziewczyny, która krzyczała:
- Robert!!! Udało mi się!!! Sam zobacz!!! - Chłopak spojrzał na podłogę. Rzeczywiście była sucha… Gdy poszedł do łazienki, dywan także nie był już przemoczony. Kiedy wszedł do swojego pokoju, dziewczyny już nie było. Nie przejął się tym jednak zbytnio, gdyż słyszał dźwięki dochodzące z jej pokoju. Kiedy wróciła, była ubrana w krótką czerwoną sukienkę, która jej odsłaniała dużą część ud. Usta pomalowała krwistoczerwoną pomadką, jakby zapraszając do złożenia na nich pocałunku… Robert się jednak natychmiast opamiętał. „To nie jest moja Katia!!!” - miał ochotę sam do siebie wykrzyknąć.
- Gratulacje - powiedział w końcu tylko. Dziewczyna się szeroko uśmiechnęła ukazując swoje białe zęby.
- Dziękuje, Robercie - odrzekła. - Gdyby nie ty, to bym nawet nie wiedziała, że coś takiego potrafię - dodała ciągle uśmiechnięta, ale było widać w jej oczach złość. Dosłownie jej pociemniały! Robert był przyzwyczajony do tego, że były ciągle błękitne, więc trochę się zdziwił. Dawna Katia zazwyczaj starała się panować nad ich kolorem... Nagle sobie przypomniał, że poprzedniego dnia, (zaledwie poprzedniego dnia!!!), dziewczyna jeszcze przed utratą pamięci także straciła na chwilę nad nimi kontrolę… Powiedziała mu wtedy, że to dlatego, że czuje się przy nim, jakby była normalnym człowiekiem… On się z tego zaśmiał, choć wcale nie było mu do śmiechu… Te słowa sprawiły, że obudziło się w nim bardzo dużo różnych uczuć….
- Co ty robisz? - zaskoczony, spytał się nagle dziewczyny. Nie miał pojęcia, dlaczego objęła go ramionami za szyję.
- Pomyślałam, że… - urwała. Robert się zdziwił, bo wyglądała na naprawdę zawstydzoną.
- O czym pomyślałaś? - zadał jej pytanie zachęcając do dalszego mówienia.
- Bo widzisz… Masz takie ładne oczy… - zrobiła na chwilę pauzę. Jej głos się zmienił, teraz był smutny. Robert był pewien, że nie mówiła tego, co wcześniej miała zamiar. Nie czekając jednak na jego reakcję, kontynuowała:
- No, i zauważyłam…, znaczy się: mam wrażenie, jakbyś raz na mnie patrzył z miłością, a innym razem… z nienawiścią - umilkła niespodziewanie. Chłopak myślał, że skończyła i już chciał coś jej odpowiedzieć, gdy nagle znowu zaczęła mówić:
- Wczoraj, gdy spałam w twoich ramionach… Czułam się taka bezpieczna i… kochana. Nic teraz jednak nie rozumiem. Wiem, że mnie kochasz, ale chyba… jednocześnie masz jakiś do mnie żal. Czy ja ci coś zrobiłam? Mozę cię jakoś zraniłam? Ja naprawdę nic nie pamiętam, musisz mi uwierzyć! - ostatnie słowa wykrzyczała z nutką desperacji w głosie. Wyglądała, jakby miała się zaraz popłakać, więc Robert nic nie myśląc, przytulił ją mocno do siebie, szepcąc jej do ucha:
- Nic mi nie zrobiłaś. Moja nienawiść nie jest skierowana do ciebie, też musisz mi uwierzyć.
- Wierzę ci, naprawdę. Ale w takim razie, do kogo jest ona skierowana? - rzekła na to dziewczyna, również się do niego przytulając, prawie miażdżąc mu żebra. „Nadal ma tę siłę” - pomyślał sobie Robert.
- Serio chcesz wiedzieć? - odpowiedział jej pytaniem na pytanie.
- Serio - odrzekła próbując się od niego odsunąć, on jednak nie chciał jej puścić. Nie miał pojęcia, dlaczego.
- Do mnie samego - powiedział zgodnie z prawdą. Dziewczyna nic na to nie rzekła. Zaskakując Roberta, niespodziewanie wyrwała się z jego ramion i uśmiechając się promiennie wykrzyknęła:
- Zrobię nam śniadanie! - i już jej nie było. Robert usiadł na swoim łóżku i z powrotem pogrążył się w myślach. Katia nigdy nie zdradzała swoich uczuć, w każdym razie nie tak otwarcie. Najbardziej jednak kłuło go w serce to, że ta nowa Katia coraz bardziej stawała się bliższa jego sercu, a on wcale tego nie chciał… A może chciał, sam już nie wiedział. W końcu, nie chcąc się nad sobą załamywać, poszedł do kuchni pomóc dziewczynie w robieniu śniadania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz