Rozdział 19

Godziny przed wyjściem minęły Nadine na zajmowaniu się dzieckiem i sobą. Zmieniła sobie między innymi opatrunek. Jej noga wyglądała o wiele lepiej, mimo iż nadal była zaczerwieniona. Bólu już prawie wcale nie odczuwała. Niewiele się zastanawiając, zadzwoniła do mamy Tomasza i poprosiła ją o zajęcie się małą. Kobieta z ochotą się zgodziła nie zadając zbędnych pytań. Nim Nadine się rozłączyła, chciała ją jeszcze spytać o chłopaka, ale pani Tatiana uprzedziła jej pytanie, informując ją o wyjeździe syna do dziadków na wieś, którzy pilnie potrzebowali pomocy na gospodarstwie. Dziewczynę ta wiadomość trochę zasmuciła, ale rozumiała, że przecież jej przyjaciel ma także życie, w którym dla niej nie ma miejsca. I tak już dość się dla niej poświęcał, mimo iż tyle razy go zraniła. Kiedy pani Tatiana przyszła, dziewczyna w podzięce ją wyściskała, i gdy skończyła ją zasypywać słowami wdzięczności, w końcu wyszła z mieszkania. Kiedy weszła w końcu do budynku, który był celem jej kilkunastominutowego marszu, poczuła na skórze miły chłód. Murowane ściany Starego Browaru skutecznie zatrzymywały upał, który pomimo krótkich spodenek i cieniutkiej bluzki na ramiączkach, dawał się porządnie dziewczynie we znaki. Nadine spojrzała na zegarek. Była 11.27 i dziewczyna stwierdziła, że poogląda sobie sklepowe wystawy. Kiedy jej wzrok przykuł pewien kapelusz, poczuła na sobie czyiś wzrok. Odwróciła głowę i dostrzegła… chłopaka z wizji zaledwie trzy metry przed sobą. Na żywo był jeszcze atrakcyjniejszy. Jego gęste, ciemne włosy lśniły, a w oczach było widać zawadiacki błysk. Gdy do niej mrugnął, poczuła, jak ściska ją w żołądku. Ostatni raz tak miała, kiedy chodziła do gimnazjum i zagadał do niej starszy kolega, który od dłuższego czasu bardzo jej się podobał. Ramiona nieznajomego były mniej umięśnione niż jej byłego chłopaka, ale niewiele. Kiedy podszedł i się do niej odezwał, omal nie zemdlała.
- Hej - przywitał się. - Nadine, prawda? - spytał się, mimo iż doskonale znał odpowiedź. Jego głos był głęboki i czysty, pieścił jej słuch niczym najcudowniejsza muzyka.
- Nazywam się Nathaniel Terra - przedstawił się w końcu swym cudownym głosem, gdyż dziewczyna nie mogła wydusić nawet słowa. - Może gdzieś usiądziemy? - zaproponował po chwili. Dziewczyna nieznacznie skinęła głową na znak, że się zgadza. Minutę później siedziała z chłopakiem przy stoliku w jednej z restauracji. Kiedy zerknęła w stronę jednego stolika, dostrzegła, że siedzące przy nim dziewczyny patrzyły na nią zazdrośnie.
- Dlaczego chciałeś się ze mną spotkać? - zadała chłopakowi wreszcie pytanie, które nurtowało ją od dłuższego czasu.
- Miałem kilka powodów - odrzekł Nathaniel robiąc nieprzeniknioną minę.
- Podaj przykład - nie odpuszczała Nadine.
- Wiem, że jesteś niezwykłą osobą, Nadine - na te słowa dziewczynie prawie stanęło serce.
- Jak to niezwykłą? - spytała się, starając się zapanować nad strachem.
- Jesteś wieszczką - rzekł chłopak ściszając głos.
- Wieszczką? - wykrztusiła, ale już wiedziała, że chłopak wie o wszystkim. „Skąd?” - spytała się w myślach.
- Masz wizje odkąd umarła twoja siostra, nieprawdaż? - znów wypowiedział pytanie, na które znał odpowiedź. Dziewczyna już chciała uciec. Jej najgorsze obawy się spełniły. Jej koszmary stały się jawą. Miała jedynie nadzieję, że przy ludziach nie będzie jej gonił. Niestety Nathaniel był spostrzegawczy i w mig zauważył strach w jej oczach. Od razu domyślił się jej planów i nim Nadine zdążyła wykonać jakikolwiek ruch, złapał ją za rękę. Delikatnie, ale dziewczyna czuła drzemiącą w nim siłę. Mogłaby krzyknąć o pomoc, ale pewnie ludzie uznaliby ją tylko za wariatkę. Dopiero po chwili zrozumiała, że istotnie jest w pułapce. Gdyby próbowała uciec, chłopak by ją puścił, wcale by za nią nie biegł, ale w końcu i tak by ją dopadł, samą, niemogącą liczyć na żadną pomoc. Otoczona ludźmi mogła się czuć chociaż odrobinę bezpieczniej. Po policzku spłynęła jej łza bezsilności.
- Czego ode mnie chcesz? - wydusiła łamiącym się głosem.
- Nie bój się. Nie chcę cię skrzywdzić - powiedział chłopak kojącym tonem, po czym dłonią, którą nie trzymał jej ręki, wytarł jej mokry policzek.
- Moja matka znała twoją babcię, Selenę. Była naprawdę smutna, kiedy ona umarła - zaczął mówić chłopak. - Ale istotne jest to, że twoja babcia posiadała dar, a ty go po niej w pewnym sensie odziedziczyłaś - kiedy to powiedział, dziewczyna doznała szoku. Nie wiedziała czemu, ale mu uwierzyła.
- Twoja babcia miała naprawdę wielką moc. Przewidziała śmierć twojej siostry, nim ta zachorowała i wiedziała, że będzie ona zsyłać tobie wizje, tak jak jej, jej zmarła matka... - kontynuował Nathaniel, ale Nadine mu w końcu przerwała ledwo słyszalnym pytaniem.
- To przez Anastasię... to wszystko? - wyszeptała.
- Tak. Dzięki twojemu darowi może ona pokazywać ci przyszłość, aby ci pomóc - odpowiedział chłopak. -  O Boże! - wykrzyknął tłumiąc się ręką, kiedy z oczu dziewczyny popłynęły ogromne łzy.
- Powiedziałem coś nie tak? - spytał się niepewnie. Dziewczyna nic mu nie odpowiedziała, ale w umyśle miała gonitwę myśli. Przed oczami miała znowu obraz z jej najczęstszych koszmarów, czyli jak starają się ją zabrać do domu dla obłąkanych. Nie mogła uwierzyć, że temu wszystkiemu jest winna jej ukochana siostra. " Czyżby nie wiedziała, że przez to cierpię?" - spytała się w myślach. Doszła w końcu do wniosku, że Ana nigdy nie chciałaby jej zranić. Robiła to z dobrej myśli. "Na pewno" - starała się samą siebie przekonać. Mimo wszystko nie mogła powstrzymać płaczu. Zasłoniła tylko dłońmi oczy, a łzy ściekały po jej gołych rękach. Nathaniel patrzył na nią, nie wiedząc, co uczynić. Nie mogąc nic innego wymyślić, pogłaskał ją po głowie.
- Może chciałabyś wrócić do domu? - spytał jej się delikatnie. Ona powoli zabrała dłonie i spojrzała mu głęboko w oczy. Ujrzała w nich smutek. Nie znała jednak jego przyczyny i nie miała ochoty jej poznawać. Kiedy uświadomiła sobie, że chłopak nadal czekał na jej odpowiedź, przecząco pokręciła głową. Nie chciała, aby mama Tomasza zobaczyła ją w takim stanie.
- Jesteś śliczna, wiesz? - wyszeptał jej po chwili do ucha Nathaniel, pochylając się nad stołem.
- Nie musisz próbować mnie pocieszyć - odszeptała na to smutno Nadine wycierając serwetką twarz.
- Ja wcale nie próbuję cię pocieszyć. Ja mówię to, co myślę - rzekł chłopak, zawadiacko się uśmiechając. Chwilę patrzył zamyślony ponad jej głową, gdy nagle ponownie się odezwał.
- Pokażę ci coś - oświadczył i wstał z krzesła. Potem podał jej rękę i pomógł wstać. Następnie wyciągnął ją z budynku na ulicę i kazał jej chwilę poczekać przed wejściem, po czym sam gdzieś poszedł. Nie minęło nawet pięć minut, gdy przyjechał na czarnym motorze. Z początku Nadine go nie poznała, bo miał na głowie kask. Nathaniel czym prędzej go zdjął i podał dziewczynie, każąc jej założyć.
- A ty nie potrzebujesz? - spytała się go jeszcze, nim spełniła jego polecenie, gdyż zauważyła, że chłopak nie posiada drugiego kasku.
- Uwierz mi, nic mi się nie stanie - odpowiedział lekceważącym tonem. - Siadaj i obejmij mnie ramionami w pasie - rzucił do Nadine, gdy ta w końcu włożyła kask. Dziewczyna nie zastanawiając się dłużej, zrobiła to, co Nathaniel jej kazał. Nim odpalił gaz, powiedział do niej jeszcze, żeby trzymała się mocno i wystartował. Jechali bardzo szybko, a przyjemny wietrzyk owiewał ich ciała. Nadine zamknęła oczy. Dzięki temu mogła lepiej skupić się na swoich myślach. Od razu stwierdziła, że Nathaniel ma idealnie umięśniony, twardy brzuch. W pewnym momencie przypomniała sobie o snach, które jej się ostatnio śniły. Pamiętała je doskonale, ze wszystkimi szczegółami. O pierwszym jednak starała się nie myśleć, natomiast swoją uwagę skupiła na śnie z Tomaszem. Niespodziewanie przyszła jej do głowy myśl, że mogliby do siebie wrócić. Odgoniła ją jednak szybko, gdyż była według niej niedorzeczna. Co prawda, nadal była w nim zakochana, ale nie mogła zapomnieć o przyczynie ich rozstania. Otóż chłopak ją zdradził. Nadine miała wcześniej wizję. Była ona niezwykle mglista i niewyraźna, ale dokładnie mówiła o tym, że Tomasz ją zrani. Dziewczyna nie chciała w nią uwierzyć, ale niestety, jak każda inna wizja, spełniła się. Dowiedziała się o zdradzie chłopaka od jednej znajomej z uczelni. Była przez to na granicy załamania. Tomasz twierdził, że nic z tamtej nocy nie pamięta, bo się wcześniej na imprezie swojego kolegi upił. O dziewczynie, z którą ją zdradził, Nadine nic nie wiedziała, ale tylko, dlatego że nie chciała. Dziewczyna chłopakowi wybaczyła, ale nie chciała już z nim być. Nie zniosłaby, gdyby znów coś podobnego jej zrobił. Zaproponowała mu, że mogą zostać przyjaciółmi, a on się zgodził. Przez ostatnie trzy miesiące były między nimi naprawdę przyjazne stosunki. Nadine nie mogła jednak zrozumieć swojego niedawnego zachowanie. "Dlaczego go wtedy pocałowałam?" - zadała sobie w myślach pytanie, ale nie znała na nie odpowiedzi. Wiedziała natomiast, dlaczego chłopak nie chciał. Była świadoma tego, że on również nadal ją kocha, a całując go, dawała mu fałszywą nadzieję, której on nie mógł znieść. Tym samym w istocie także raniła samą siebie. Niespodziewanie poczuła, że motor się zatrzymał. Zaskoczona otworzyła oczy. Ujrzała niesamowitą ilość otaczających ją drzew. Uświadomiła sobie, że byli w lesie. Oszołomiona pięknem miejsca, puściła Nathaniela i powoli zdjęła kask. Dookoła siebie słyszała cudowny śpiew ptaków. Dzięki cieniowi rzucanemu przez gałęzie, nie było też aż tak ciepło jak w mieście. Przedzierające się przez liście pojedyncze promienie słoneczne tworzyły śliczne kompleksy świetlne. Niespiesznie chłopak wstał i wziął od niej kask oraz go odłożył, po czym poczekał, aż dziewczyna zsiądzie z motoru. Ona uczyniła to ciągle zapatrzona w dal.
- Chodź, pokażę ci moje ulubione miejsce w tym lesie - szepnął jej do ucha i złapał ją za rękę, delikatnie ciągnąc ją w wybranym kierunku. Nadine nie stawiała mu oporów. Mimo iż powinna być przerażona, bo istotnie obcy chłopak wywiózł ją do lasu, to cały strach, który poczuła, kiedy okazało się, że chłopak zna jej tajemnicę, uleciał. Nim się spostrzegła, Nathaniel niespodziewanie stanął pod jednym z większych drzew. Dziewczyna spojrzała na niego pytająco. On w odpowiedzi puścił do niej oczko i niezwykle zwinnie zaczął wspinać się po drzewie. Nadine bez większego zastanowienia uczyniła to samo. Oczywiście jej wspinaczka aż tak sprawnie nie wychodziła, więc pozostawała nieco w tyle. Nagle straciła Nathaniela z oczu. Nie zraziła się tym jednak i pięła się dalej w górę. Gdy stanęła na jednej z grubszych i mocniejszych gałęzi, niespodziewanie coś albo raczej ktoś złapał ją w tali. Zaskoczona wydała zduszony krzyk. Nim spróbowała się wyrwać, usłyszała za sobą jakiś dziwny odgłos. Dopiero gdy udało jej się oswobodzić i odwrócić, uświadomiła sobie, że to Nathaniel ją złapał, a teraz próbował powstrzymać się od śmiechu. Po chwili, kiedy ujrzała pomiędzy liśćmi ziemię, zrozumiała, że stoi około dziesięciu metrów nad ziemią. Poczuła zawroty głowy. Prawie by upadła, gdyby nie refleksja chłopaka, który ją w porę chwycił. Potem pomógł jej usiąść blisko pnia, po czym sam usadowił się koło niej. Chwilę patrzyli sobie głęboko w oczy. Po sekundzie Nathaniel dotknął jej twarzy i pogłaskał po policzku.
- Nie masz pojęcia, jak bardzo pragnąłem cię poznać. Kiedy tylko cię ujrzałem, zrozumiałem, że musisz być wyjątkowa i to nawet bez swoich wizji - wyszeptał czule. Nadine poczuła, jak miękną jej kolana i się bardzo ucieszyła, że siedzi, ponieważ prawdopodobnie ponownie by straciła równowagę.
- Skąd mam wiedzieć, że mogę ci ufać? - spytała się go, nie mogąc już wytrzymać. Nathaniel wtedy opuścił szybko dłoń i spojrzał w bok. Wydawał się urażony jej pytaniem.
- Masz rację. Zapomniałem. Przecież ja nic o sobie ci nie opowiedziałem - odezwał się ponownie patrząc jej w oczy. - Tylko, czy mi uwierzysz? - zadał jej pytanie z powrotem odwracając wzrok.
- Cóż... - zaczęła dziewczyna po dłuższej chwili zastanowienia. - Wydaje mi się, że do tej pory uwierzyłam w każde twoje słowo - zrobiła krótką pauzę. - Chyba już nic bardziej niemożliwego nie możesz mi powiedzieć? - skończyła pytająco. Na ustach chłopaka pojawił się szeroki uśmiech.
- Jesteś tego pewna? - spytał jej się złośliwym tonem. Pokiwała twierdząco głową.
- No to na początku tylko popatrz - odezwał się na to tajemniczo. Nagle coś ścisnęło jej kostkę. Zdziwiona na nią popatrzyła i ujrzała, jak jedna z cieńczych gałązek się wokół niej zawija.
- Co to do licha ma by... ? - urwała, gdy spostrzegła, że Nathaniel już obok niej nie siedział. Nadine zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu chłopaka.
- Trzymaj się mocno! - usłyszała Nathaniela, jakby z oddali. Nim zdąrzyła zrozumieć, o co mu chodziło, drzewo zaczęło się trząść. Przerażona kurczowo złapała się pnia. Drzewo zaczęło powoli osuwać się w dół. Ale nie tak, jakby się przewracało, tylko pionowo. Kiedy spojrzała w dół, miała wrażenie, jakby pochłaniała je ziemia. Nim jednak zdążyła ona pochłonąć również Nadine, wszystko się zatrzymało, a dziewczyna siedziała około metra nad ziemią. Nim się spostrzegła, podszedł do niej chłopak. Wyglądał na zadowolonego z siebie. Nadine szybko przestała się trząść i pospiesznie puściła pień.
- Co to do jasnej cho... - krzyknęła, ale nie udało jej się dokończyć, gdyż próbując zejść z drzewa zapomniała o zaklinowanej kostce i prawie upadła na twarz. Na całe szczęście chłopak ponownie zapobiegł upadkowi łapiąc ją. Dziewczynie przyspieszył puls, tak samo jak za każdym razem, kiedy czuła jego bliskość.
- Masz zamiar cały czas mnie od teraz łapać? - spytała się go przekornie, kiedy pomagał jej stanąć. Potem złapał ją za rękę i odciągnął od drzewa. Nagle zaczęła drżeć ziemia. Gdy Nadine odwróciła głowę w stronę drzewa, ujrzała, jak wyrastało ono z powrotem. Nawet jeden zielony listek nie ucierpiał w czasie tych niezwykłych zdarzeń.
- Jestem jednym z władców żywiołu ziemi, a to jedna z moich umiejętności - powiedział pewnym siebie głosem chłopak. Dziewczyna rozdziawiła szeroko usta i patrzyła na zmianę na Nathaniela i drzewo, na którym nie więcej niż pięć minut temu z nim siedziała. Nie mogła wydusić nawet jednego słowa. Nigdy nie widziała czegoś bardziej niesamowitego. Oczywiście nie chodziło jej o chłopaka, tylko o to, co się stało z drzewem... Niespodziewanie ujrzała krew, mnóstwo krwi. I ciało... Ciało swojego brata leżące na chodniku. Wszystko było zalane krwią. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że to musiała być krew Jaśka, a Jasiek... był martwy. Wtem jednak odwrócił głowę i spojrzał na nią przekrwionymi oczami. Coś cicho powiedział, ale Nadine nie usłyszała. Jednakże z ruchu jego warg wywnioskowała, że to musiało być słowo brzmiące: "Wybacz". Następnie jej brat zamknął oczy, a jej umysł spowiła chwilowa ciemność. Moment później znalazła się z powrotem w lesie. Siedziała na ściółce cała roztrzęsiona. Powoli rozejrzała się dookoła. Nigdzie nie mogła dojrzeć Nathaniela. Przez chwilę zastanawiała się, czy może jej nie zostawił, gdy nagle usłyszała za sobą ciche łamanie gałązek. Odwróciła głowę w tamtą stronę, pewna, że to chłopak do niej szedł. Nie jego jednakże ujrzała, lecz... swoją zmarłą babcię Selenę. Miała na ustach smutny uśmiech. Wyglądała dokładnie tak samo, jak Nadine zapamiętała. Dosyć mocno posiwaiałe, niegdyś złote włosy miała zpięte w koczek, a w piwnych oczach, które były dokładnie takie, jak jej wnuczek, pełno dobroci i... smutku. Kiedyś, kiedy Nadine miała 10 lat, a babcia Selena jeszcze żyła, nie dostrzegała go, ale teraz już niestety widziała. Babcia zawsze była dla niej i Any taka dobra... Wydawało im się, że jest jedyną osobą z rodziny, która je naprawdę kochała. W każdy weekend zabierała je do swojej małej chatki i tam opiekowała się nimi tak troskliwie jak nikt. Nadine miała zaledwie 11 lat, a Anastasia 14, kiedy umarła. Obie to bardzo przeżyły. Po 4 latach, gdy Anastasia ledwo co została pełnoletnia, okazało się, że jest śmiertelnie chora. Niestety, kiedy wykryto nowotwór, były przeżuty prawie na wszystkie organy. Niedługo później dziewczyna zmarła. Teraz Nadine doznała szoku zobaczywszy swoją babcię. Nie mogła zrozumieć, o co chodzi.
- Witaj, kochana wnuczko - odezwała się do Nadine, przysiadając obok niej. Dziewczyna usłyszawszy jej cudownie ciepły głos po 9 latach, rozpłakała się. Babcia Selena od razu ją mocno do siebie przytuliła.
- Ćśśś... Nie płacz skarbie. Będzie dobrze..., będzie dobrze - wyszeptała kojącym głosem.
- Babciu, dlaczego mi o niczym nie powiedziałaś? - wychlipała w końcu dziewczyna, po czym wybuchła jeszcze głośniejszym płaczem.
- Och, moje słoneczko! Zaraz ci wszystko powiem, tylko przestań płakać, okej? - poprosiła łagodnie. Nadine pokiwała głową na znak, że się zgadza, ale nadal łzy nie przestawały płynąć jej po policzkach. Rozmowa, którą później odbyła ze swoją babcią była dla niej ogromnym przeżyciem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz