Rozdział 5

Gdy dotarliśmy na miejsce już było ciemno. Julia nadal się do mnie nie odzywała uśmiechając się pod nosem. Wszyscy szybko wyskoczyli z autokaru, po czym zaczęli wypatrywać swojego bagażu. Gdy ja i Julia otrzymałyśmy swoje walizki skierowałyśmy się do domku, który nam wskazała pani. W domku był mały przedpokoik, z którego wchodziło się do łazienki i dwóch niewielkich pokoi. Weszłyśmy do tego, w którym miałyśmy nocować przez dwa kolejne tygodnie. W środku były dwie nieduże szafy, stoliczek ze czterema krzesłami, naścienna półka i cztery łóżka. Na jednym z nich siedziały dwie dziewczyny, mniej więcej w naszym wieku i najwyraźniej bliźniaczki, bo wyglądały identycznie. Jedyną rzeczą, która je różniła, był strój. Wcześniej były zajęte rozmową, ale kiedy usłyszały, że otworzyły się drzwi, umilkły i spojrzały się w naszą stronę. Były bardzo ładne. Miały duże, szmaragdowe oczy i długie, lekko falowane, ognistorude włosy oraz mlecznobiałą cerę. Najpierw obejrzały dokładnie Julię, a potem… mnie. Oczywiście ich wzrok zatrzymał się na moich oczach. Ale, co było akurat niezwykłe, w ich wzroku nie było ani zdziwienia, ani zaskoczenie, tylko patrzyły tak, jakby wcześniej się tego spodziewały.
- Cześć - powiedziała nieśmiało Julia, aby przerwać niezręczną ciszę. Bliźniaczki z zaskoczoną miną przeniosły wzrok ze mnie na nią. Po chwili wszystkie wybuchłyśmy głośnym śmiechem.
- Cześć - powiedziała w końcu jedna z dziewczyn. - Jestem Ella, a to jest moja siostra bliźniaczka Rina - przedstawiła siebie i siostrę.
- Jestem Julia - powiedziała moja przyjaciółka i wyciągnęła rękę do dziewczyn.
- A ja mam na imię Alicja - również uścisnęłyśmy sobie dłonie.
- Miło was poznać - uśmiechnęła się Rina.
- Cała przyjemność po naszej stro… Boże, nie będę przecież gadać, jak jakaś starucha, ale może coś o sobie opowiecie, co? - odrzekła Julia.
- No, dobra - zgodziła się Ella. - Mamy po 14 lat i dopiero niedawno przeprowadziłyśmy się do Polski - zaczęła opowiadać.
- A gdzie wcześniej mieszkałyście? - zainteresowała się moja przyjaciółka.
- W Irlandii…
- Ale super.  Po co tu przyjechałyście? Przecież tam jest 100 razy fajniej. Moja mama chciałaby tam mieszkać - przerwała jej od razu Julia.
- Nasi rodzice musieli pilnie gdzieś wyjechać, a my tu mamy rodzinę - odpowiedziała Rina. - A tak ogółem to może dałabyś dokończyć mówić Elli, co? - Na te słowa Julia się zarumieniła.
- Sorki… - przeprosiła.
- Nie szkodzi… No…, więc mieszkamy w tej chwili u cioci i wujka w Borach Tucholskich, ale teraz wysłali nas na kolonie w to miejsce - skończyła dziewczyna.
- Alicja i ja niedawno skończyłyśmy 13 lat i mieszkamy w mega nudnej Bydgoszczy… - powiedziała moja przyjaciółka.
- Wcale nie jest, aż taka zła… - zaprzeczyłam.
- A właśnie, że jest… - upierała się przy swoim, ale w tym momencie usłyszałyśmy jakiś odgłos zza drzwi. Wszystkie szybko wyszłyśmy z pokoju. Ów dźwięk wydobywał się z… mojej walizki.
- O boże, co to? - spytała się Rina. Przerażona podeszłam wolno do walizki i ostrożnie ją otworzyłam. W środku był nie, kto inny, ale mój… kot.
- Rany, ale słodziak! Kto to jest? - rzekła Ella.
- To kotka Alicji, Lejla - odpowiedziała za mnie Julia. - Tylko skąd ona się tu wzięła, nie wiem. A ty Alicjo, jak myślisz? - zadała mi pytanie.
- Naprawdę, nie wiem - odpowiedziałam ledwo słyszalnie. - Musiała wejść do walizki, kiedy spałam. Pamiętam, że nie zamykałam jej na noc - dodałam po chwili namysłu trochę pewniej.
- Co teraz z nią zrobimy?
- A nie może zostać? Strasznie lubię koty… - powiedziała Ella
- Nie - powiedziałyśmy jednocześnie, Julia i ja. Oby dwie doskonale wiedziałyśmy, jak Lejla umie narozrabiać, zresztą, jak byśmy miały się nią zajmować?
- Cóż, chyba będę musiała zadzwonić do rodziców i im powiedzieć, żeby po nią przyjechali - rzekłam po chwili. - A teraz będzie trzeba dać jej coś do zjedzenia i koniecznie picie. W końcu siedziała w tej walizce przez tyle godzin…
- Racja - zgodziła się od razu Ella. - Ja i Rina zaraz coś przyniesiemy. - To powiedziawszy wyciągnęła swoją siostrę z domku.
- Co tutaj robisz? - spytałam się kociaka, którego trzymałam na rękach. Lejla spojrzała na mnie z wyrzutem, jakby nie podobało jej się to, że nie cieszę się z jej obecności i do tego chcę ją wysłać do domu. Bardzo ją kochałam, tego małego, biało-czarno-rudego, puchatego zwierza. Dostałam ją na 12 urodziny, kiedy było tak dużo nauki, że nie miałam czasu spotykać się z Julią poza szkołą. Ona, jako jedyna dotrzymywała mi towarzystwa, kiedy siedziałam w domu sama, bo moi rodzice pracowali na dwa etaty. Chcieli bardzo zarobić mi na studia, chodź mnie samej, aż tak bardzo nie zależało. O wiele bardziej bym wolała, żeby spędzali ze mną czas. A może mieli jakiś inny powód…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz