- Dlaczego? - było to pierwsze słowo, które usłyszałam po przebudzeniu i przy tym wypowiedział je Damian.
- Nie rozumiesz tego, że ona nic nie wie o naszym świecie? - tym razem odezwała się Ella.
- Rozumiem. Tylko uważam, że ma prawo się dowiedzieć, kim jest, nie sądzisz? - rzekł ze złością Damian.
- Damian, ale my sami nie wiemy do końca, kim ona jest. Rada kazała ją tylko pilnować - powiedziała z kolei Rina.
- I nie powiedziała, dlaczego? - z coraz większym wzburzeniem w tonie spytał się Damian.
- Jedyne, co jest pewne to to, że jest skrzyżowaniem dwóch ras. Według mnie to już jest dobrym powodem. Rada na pewno się boi, że może zrobić coś niebezpiecznego dla siebie i otoczenia nawet tego nieświadoma - odrzekła spokojnie Ella.
- No, to chyba należałoby ją o tym uświadomić, co? - Kompletnie nie czaiłam, o czym oni tak zażarcie dyskutowali. No, bo chyba nie o mnie, nie? Niby, o czym mieliby mi powiedzieć?
- Już wiem, o co ci chodzi - powiedziała nagle Ella.
- Nareszcie! Czyli się ze mną zgodzisz? - rzekł na to chłopak.
- Nigdy w życiu!!! Miałam na myśli, że ty chcesz to wykorzystać do jej poderwania! Niby, po co miałbyś ją wtedy przytulić?- prawie wykrzyknęła Ella. - Błagam! Powiedz, że się mylę! - dodała błagalnie, kiedy chłopak nie odpowiedział. - Damian! W takiej małolacie?!!! - Te słowa akurat zabolały… Przecież byłam od nich tylko o rok młodsza! Ale… zaraz… czyli to oznacza, że on chciał MNIE poderwać?!!! No, bo w końcu nie zaprzeczył…
- Ech, nie przesadzaj… Chyba, że ty… Ella, nie gadaj!!! Wciąż jesteś we mnie zakochana?!!! Naprawdę?!!! - wybuchł strasznie głośnym śmiechem, co wcale mi się nie spodobało… Co w tym było zabawnego?
- Przestań się śmiać, ale chyba naprawdę... - zrobiła pauzę. - nadalcośdociebieczuję - wyrzuciła z siebie jednym tchem.
- Kurde, Ella ty mówisz poważnie… Ale my przecież całkowicie do siebie nie pasujemy - odrzekł Damian. - Sama tak powiedziałaś, gdy mnie rzucałaś - dodał po chwili przyciszonym głosem.
- No, bo ja jestem elfem, a ty jesteś… tym, kim jesteś. To nie mogło się udać!!! Ale nic nie poradzę na moje uczucia!!! - Boże!!! O czym ona mówiła?!!! Oczywiście nie chodziło mi o jej problem miłosne, tylko o to, że powiedziała, że jest… ELFEM!!! Ona była chyba chora na głowę!!!
- Wiem - Damian też był chory na głowę?!!! Nie, musiałam to już przerwać… Nie wiedziałam dlaczego, ale jakoś tak nie miałam żadnych innych pomysłów, więc… krzyknęłam siadając i otwierając oczy jednocześnie. Może pomyśleliby, że śnił mi się jakiś koszmar, czy coś. Miałam w każdym razie nadzieję, że się nigdy nie dowiedzą o tym, że podsłuchałam ich rozmowę… Pierwsza odezwała się Ella:
- Boże, dziewczyno… Co się stało? Miałaś jakiś koszmar, czy jak? - Ha! Udało się!
- Nic takiego… - próbowałam nie wybuchnąć śmiechem.
- Serio? Krzyknęłaś jakby ktoś cię mordował… - rzekła w ciągu dalszym dziewczyna.
- Nic ci nie jest? - spytał się po chwili oszołomienia Damian.
- Nic mi n… Jest ok… - zaschło mi w gardle, kiedy się tak na mnie patrzył.
- Mogłabyś może powiedzieć, dlaczego tak nagle zemdlałaś? - Rina próbowała udawać, że zadała to pytanie od niechcenia, ale było widać w jej oczach zaciekawienie.
- Eee… - Nie miałam pojęcia, co powiedzieć… Przecież nie mogłabym powiedzieć, że kiedy Damian był blisko mnie dostawałam palpitacji serca…
- Jestem pewna, że to z głodu. Przecież nie jadłaś ani kolacji, ani śniadanie, co nie? - nie wiem, o co chodziło, ale widziałam w spojrzeniu Elli jakąś złośliwość. W każdy razie powiedziałam trochę za późno:
- A tak, jasne…
- Coś ci przyniosę… - powiedział szybko Damian i wyszedł z…
- Właściwie to gdzie my jesteśmy? - zadałam po chwili pytanie dziewczynom. Pomieszczenie, w którym się znajdowałyśmy bardzo przypominało nasz pokój w obozowisku, tylko meble były inaczej ustawione.
- To pokój Damiana - odpowiedziała Rina. - Wiesz, pomyślałyśmy, że nie będziesz chciała być tam, gdzie te choch…
- Wiedźmy - przerwała siostrze w pół słowa Ella. Tym razem Rina prawie wypowiedziała słowo, które wcześniej wypowiedziała Ella. Nie czaiłam, o co biegało. Kurka, co to było za słowo?
- Dzięki - rzekłam tylko ukrywając zdziwienie. - Gdzie jest Lejla? - spytałam się nagle.
- Kiedy upadłaś… - urwała Ella, ale nie musiała kończyć. Wyjątkowo wiedziałam, o co chodzi, więc ukryłam jedynie twarz w dłoniach.
- Wybacz! Próbowałyśmy ją znaleźć, ale… no wiesz… - zabrakło jej słów, więc dokończyłam za nią:
- Kot, który nie chce być znaleziony, znaleziony nie będzie… - użyłam słów, których zawsze używał mój tata, gdy szukałam bez skutków w domu Lejli.
- No właśnie… Nie złościsz się? Wiem, że wczoraj z tego powodu spałaś w lesie… No i teraz ona znowu uciekła… - zacinała się troszeczkę.
- To nie wasza wina… - próbowałam ją uspokoić. Chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale w tej chwili drzwi się otworzyły i weszła do środka moja wychowawczyni.
- Dzień dobry - przywitała się z przyjaznym uśmiechem, mimo iż widać było po jej oczach, że się frasuje.
- Dzień dobry - odpowiedziałyśmy chórem, po czym prawie nie parsknęłyśmy śmiechem…
- Widzę, że się znalazłaś Alicjo. Nie będę się nawet pytać, dlaczego cię wywiało do lasu. Chciałam tylko powiedzieć, że twoi rodzice prosili, że od razu, kiedy byś wróciła, masz do nich zadzwonić. Już ich poinformowałam o twoim powrocie, więc czekają na twój telefon - powiedziała nienaturalnie przyjaznym głosem… jakby próbowała coś ukryć…
- Dobrze, proszę pani. My ją już przypilnujemy, żeby wykonała pani polecenie - wyraźnie było widać, że Rina próbowała powiedzieć mojej nauczycielce, aby sobie poszła. Na szczęście ona chyba to zrozumiała, dzięki czemu uniknęłyśmy niezręcznej sytuacji…
- Do widzenia, dziewczynki - rzekła jeszcze i wyszła zanim zdążyłyśmy ją pożegnać.
- Boże, co ja mam powiedzieć moim starym? - spytałam się dziewczyn błagalnym tonem.
- No, właśnie. A nam może byś w końcu powiedziała, co się stało w tym lesie, co? Doskonale wiemy, że jadłaś śniadanie - odrzekła na to Rina.
- Ale skąd? - nie próbowałam nawet zaprzeczać, no, bo niby, po co…
- Czuć od ciebie bratkami, a one nie rosną w lesie…
- Tylko, dlaczego niby bym miała jeść kwiaty? - A jednak, zaczęłam kręcić. Naprawdę nie miałam ochoty im mówić, o moim spotkaniu z „dziadkiem”…
- Przestań, my już swoje wiemy… Mów prawdę!
- Yyy… - Jak miałam zacząć?!
- Spotkałaś kogoś, prawda? - spytała się Ella.
- No… tak - przyznałam się.
- Kogo? - dalej wypytywała się dziewczyna.
- Eee… Takiego staruszka… - Na te słowa dziewczyny otworzyły szerzej oczy.
- CO?!!! - wykrzyknęły jednocześnie. Trochę się przestraszyłam, ale po minucie się jednak opanowały i Rina się spytała:
- Jak on wyglądał?
- Był niższy ode mnie, miał siwe włosy, długą brodę, wąsy - zaczęłam mówić.
- Oczy, kolor oczu? - przerwała mi Ella.
- Takie jak włosy… - Jak to powiedziałam dziewczyny były już kompletnie przerażone.
- Ella, idź szybko po Damiana - powiedziała po sekundzie do siostry Rina. Nie widząc jednak żadnej jej reakcji, dodała:
- Dalej! - Ella się opamiętała i wyszła z domku.
- Alicjo, dzwoń do rodziców. Spytaj się, czy nie mogliby cię stąd zabrać - zwróciła się do mnie.
- Ale dlaczego? Z resztą na pewno się nie zgodzą… Oni są bardzo zajęci… - Trochę ściemniałam, ale nie miałam wcale ochoty wracać do domu… i do licha, co się działo?!!!
- W takim razie zobaczymy, co zadecyduje Damian - starała się uspokoić. - Zostań tutaj, za kwadrans przyjdę z Ellą i Damianem. Najlepiej zadzwoń tak, czy siak do rodziców i chociaż spróbuj ich przekonać - powiedziała jeszcze i wyleciała z pokoju jak z armaty. Ciągle oszołomiona poszłam po komórkę. Trzęsącymi się dłońmi wybrałam numer mamy. Po jednym sygnale już odebrała.
- Halo?
- Halo, mama?
- Dzięki bogu! - wykrzyknęła i usłyszałam jeszcze, jak wołała tatę. - Alicjo, co się stało? Dlaczego pani Kwiatkowska powiedziała, że zniknęłaś od razu, kiedy przyjechaliście na miejsce? Naprawdę przez całą noc spałaś w lesie? Nie przeziębiłaś się? Dobrze się czujesz? Nie masz gorączki? - spadł na mnie grad pytań wypowiedzianych zatroskanym głosem.
- Mamo, nie martw się. Nic mi nie jest. Uwierz mi, naprawdę wspaniale się czuję - chciałam ją uspokoić. Moja mama Helena bardzo szybko się denerwowała i nawet z igły potrafiła zrobić widły…
- No, dobrze córeczko. Tylko, że wiesz… Już pierwszy dzień i coś takiego… Zastanawiałam się, czy nie powinniśmy cię z ojcem zabrać do domu…
- Mamo… Daj spokój, dam sobie radę… Zasłużyliście sobie z tatą na odpoczynek - starałam ukryć zdenerwowanie. Dlaczego ciągle uważała mnie za dziecko, które nie umiałoby sobie poradzić samo przez kilka dni?
- O, idzie już Marcin. Z nim porozmawiaj - rzekła jeszcze i przekazała telefon tacie.
- Cześć, tato - powiedziałam niepewnie. Trochę byłam zaniepokojona, gdyż tata zawsze potrafił ze mnie wszystko wyciągnąć…
- Witaj, córciu - odrzekł. - Powiedz, co się stało?
- Nnn…no… bbb…bo… - nie mogłam wymyślić, co rzec.
- Ali, przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko - i w tym momencie dostałam jeszcze większego stresa. Przypomniałam sobie, jak tata zabierał mnie do lasu na długie spacery… Jak pływałam z nim łódką po jeziorze i jak uczył mnie łowić ryby… Kiedyś, gdy miałam siedem lat wpadłam do wody, a on szybko za mną wskoczył i wyciągnął na brzeg… Mama była przerażona, gdy wróciliśmy do domu cali mokrzy… Tata powiedział tylko, żeby jej nie martwić, że postanowiliśmy jej zaoszczędzić prania, po czym oboje zaczęliśmy się głośno śmiać… To jemu zawsze się zwierzałam, gdy miałam jakiś problem... Ale teraz… co ja miałam zrobić?! Nie mogłam przecież powiedzieć mu prawdę, a nie chciałam go okłamywać!
- Tatusiu, proszę… - zaczęłam. Miałam nadzieję, że tata zrozumie, o co mi chodzi.
- Co kochanie?
- Nie zabierajcie mnie do domu… - kontynuowałam.
- Dobrze skarbie, powiedz mi tylko, dlaczego poszłaś do lasu. - No, dobra. Chyba nie miałam wyboru…
- Lejla wlazła mi do walizki, a potem uciekła. Chciałam ją tylko znaleźć i się zgubiłam. Dopiero rano znalazłam drogę powrotną - jednakże powiedziałam jedynie bezpieczną część…
- I jej w końcu nie znalazłaś, tak? - Dzięki Bogu, za takiego ojca! O nic mnie nie podejrzewa…
- Znaczy się, znalazłam ją, ale potem znowu uciekła…
- Och, tak mi przykro Alicjo… Nie przejmuj się, w końcu wróci. - W głosie taty wyraźnie słyszałam współczucie.
- Mam taką nadzieję… Mógłbyś uspokoić mamę?
- Oczywiście, kochanie.
- Dzięki tatusiu…
- Nie ma, za co, córciu. No, to do usłyszenia! - pożegnał się.
- Pa, tatusiu… - gdy mu odpowiedziałam, rozłączył się. Ech… już po wszystkim… Pomyślałam i usiadłam na łóżku chowając twarz w dłonie… Strasznie bolało mnie serce, że nie mogłam mu wszystkiego powiedzieć… Niestety, są nawet sprawy, których on nie zrozumie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz