Rozdział 22

Robert właśnie brał prysznic, kiedy do drzwi od łazienki zapukała Katia.
- Jakaś laska przyszła do ciebie! - krzyknęła, gdy chłopak wyłączył wodę. Pospiesznie się wytarł i ubrał zgniłozielone szorty i zszarzałą koszulkę, po czym wyszedł. Był bardzo ciekawy, kto i czego chce od niego. Ogromnie się zdziwił, kiedy ujrzał w pokoju dziennym Eleonorę, żonę Bartolomeo. Elfy były jego starymi znajomymi, ale nie widział ich od jakiś dwóch lat.
- Cześć, Nor! Siadaj - powiedział do elfki i wskazał jej kanapę, gdyż dziewczyna stała, opierając się plecami o półkę.
- Thanks. Ale wolę postać, bo i tak zaraz zmykam - odpowiedziała, utkwiwszy wzrok w oknie. - Twój kumpel prosił, abyś do nas wpadł, bo ma dla ciebie, jak to on określił, „niespodziankę”.
- A wiesz może, co za to niespodzianka? - spytał się jej zaskoczony.
- Niby skąd mam to wiedzieć? Siedziałam sobie na plaży jakiś kilometr stąd i gadałam z taką jedną syreną, aż tu nagle jakiś ptak dziobnął mnie w palec i powiedział, że mój mężuś prosi mnie, abym ci przekazała to, co ci właśnie przekazałam - skończyła, wyprostowując się i wyraźnie przygotowując się do wyjścia. Robert odprowadził ją do drzwi i się pożegnali. Nim jednak Eleonora sobie poszła, chwyciła jeszcze chłopaka za ramię i zbliżyła usta do jego ucha.
- Kiedy cię ostatni raz widziałam, byłeś dzieciak, ale teraz… - wyszeptała, pod koniec wydając jednoznaczny dźwięk. Potem jeszcze spojrzała mu prosto w oczy, mrugnęła do niego i, po pomachaniu do Katii, która przyglądała im się z okna kuchni, ulotniła się szybko niczym mgła. Pozostała jedynie po niej słodka woń poziomek.
- O co jej chodziło? - zadała mu pytanie dziewczyna, gdy do niej podszedł.
- O nic. Będę musiał na chwilę wyjść - odparł chłopak, na co ona pokiwała jedynie głową i wróciła do przerwanego rysowania. Kiedy Robert przelotnie spojrzał na jej dzieło, ujrzał samego siebie…
- Na razie - rzucił jeszcze do niej i wyszedł.
- Pa, pa - odpowiedziała mu obojętnie dziewczyna, całkowicie skupiona na swoim zajęciu. Początkowo chłopak szedł spacerem, ale już po chwili przemienił się w wilka i zaczął biec z ogromną prędkością. Wrócił do poprzedniej postaci dopiero, gdy ujrzał Bartolomeo, który opierał się o framugę stodoły i przywitał go głośnym okrzykiem. Ale to, co powiedział, kiedy Robert podszedł bliżej, bardzo chłopaka zaszokowało. Tym bardziej, że okazało się prawdą. Gdy zajrzał on w głąb drewnianego budynku, ujrzał naprawdę… swoją przyrodnią siostrę, która wydawała się jeszcze bardziej zdziwiona jego widokiem, niż on jej.
- Ja cię już widziałam! W moich sn… - urwała dziewczynka, nie będąc pewna, czy ma kontynuować.
- Wiem, Alicjo. Wiem… Przecież to ja ci zsyłałem te wszystkie sny i wizje - odrzekł on na to, po dłuższym momencie zastanowienia. Widząc wyraz jej twarzy, słabo się uśmiechnął. Strasznie go korciło, aby zadać jej pytanie, o czym teraz myśli, ale wiedział, że, po pierwsze, jego siostrze należą się wyjaśnienia.

***

W tym samym czasie Katia była zaabsorbowana swoimi paznokciami. Zastanawiała się, na jakie kolory je pomalować. Zdecydowała się wreszcie na beż i wrzosowy. Kiedy chciała pójść po lakiery do swojej sypialni, przez jej umysł przeszedł dziwny przebłysk, coś w rodzaju urywku… jakiegoś wspomnienia. Ujrzała, jak przez mgłę, dwoje ludzi, kobietę i mężczyznę, których podobieństwo do dziewczyny było uderzające.
- Zemsta to nie jest jedyne wyjście… Pamiętaj… - usłyszała w głowie ich głosy. Miała wrażenie, jakby dochodziły z oddali. Nie potrafiła zrozumieć, o co chodzi, ale miała nadzieję, że Robert jej wszystko wytłumaczy, kiedy wreszcie wróci. Nie było go już chyba ponad pół godziny. Nagle poczuła ukłucie zazdrości na myśl o przyczynie jego nieobecności. Nie mogła znieść tego, że zostawił ją samą, tylko dlatego że jakaś tam panna go o to poprosiła. Prychnęła lekceważąco i usiadła obok toaletki, żeby zabrać się za malowanie paznokci. Gdy sprawdzała, czy wyschły, poczuła na twarzy zimny powiew wiatru. Zdziwiona spojrzała na okno. Było zamknięta, tak jak pamiętała.
- O co chodzi? - wyszeptała sama do siebie z wyczuwalnym w głosie przerażeniem, gdyż ujrzała jak szyba zamgliła się od wewnątrz, a w pomieszczeniu zrobiło się nienaturalnie mroźnie.
- Niech nie tykają mojej małej, bo inaczej pożałują. Przekaż im to, jeśli ci życie miłe - słowa te wbijały się w jej umysł niczym sople lodu, ale nawet, gdy umilkły, a do pokoju powróciła normalna temperatura, Katia czuła w całym ciele taki chłód, że nie mogła powstrzymać dreszczy, które zaczęły przechodzić jej ciało.
- Błagam, Robert wracaj… - wychlipała, zaczynając płakać. To wszystko zaczynało ją przerastać, tym bardziej, że nie mogła nadal sobie przypomnieć niczego, co wydarzyło się przed wczorajszym dniem. Niestety ani chłopak, ani żadna inna pomoc nie nadchodziła, a dziewczyna zaczynała powoli popadać w depresję. W końcu bezsilnie zsunęła się z krzesła i położyła na podłodze, dłońmi zasłaniając twarz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz